Największy czaruś polskiego kina?
Bardzo możliwe.
Przystojny, szarmancki, przy tym z dozą dystansu do własnej osoby.
U Kondratiuka w "HYDROZAGADCE" rewelacyjny!
Fajnie, że Jacek Borcuch pamiętał o nim robiąc kapitalne "TULIPANY".
Nie pozostaje nic innego jak powiedzieć: "ZDEJMIJ KAPELUSZ"
Faktycznie, "Zdejm" :-)
Ps.
Nie mogę uwierzyć, że napisałem o Tulipanach że są kapitalne. Przecież on mi się w ogóle nie podobał. Ale numer :-)