Geoffrey potrafi zagrać chyba każdą rolę, a dzięki temu, że nie ma wymuskanej gładkiej buźki, może jednym zmarszczeniem brwi, jednym spojrzeniem czy drgnieniem policzka oddać najbardziej złożone emocje swoich postaci.
Po pierwszej części uważałem go za ciekawą postać, potem pomyślałem że naprawdę go lubię, a teraz gdy zginął uświadomiłem sobie że naprawdę go kochałem.
Żegnaj największy wilku morski w historii kina :(
PS . A może znów z martwych wstanie....
A więc Geoffrey z okazji twoich 65 urodzin wypadałoby złożyć Ci życzenia (choć pewnie i tak ich nie przeczytasz, ale co tam). Życzę Ci wszystkiego najlepszego, długiego życia, wielu nowych wspaniałych ról, żebyś dalej grał Kapitana Barbosse bo robisz to fenomenalnie i nie wyobrażam sobie piratów bez ciebie ani nikogo...
więcejNie pamiętam gdzie, kiedy, w jakim filmie zwrócił moją uwagę, ale odkąd go zauważyłam, czy raczej odkryłam, dla siebie.. mogę bez żadnych wątpliwości powiedzieć, że jest to AKTOR, prawdziwy aktor z krwi i kości, myślę, że nawet mój ulubiony:), który sprawia, że film staje się prawdziwą przyjemnością, doznaniem, ucztą,...
więcejGdybym był kobietą zakochałbym się w nim ;) (oczywiście nie jestem i nie muszę stawać przed tak dramatycznym wyborem :)) Nie ze względu na jego dość podłe walory fizyczne, ale fenomenalny talent aktorski pozwalający z iście szatańską łatwością (czy to tylko pozory :P) wcielać się w kolejne, skomplikowane postaci i...
Jego australijski akcent to mistrzostwo świata. Razem ze szkockim akcentem Billa Nighy'ego w "Piratach" miażdżą
wszystko :)