Przez większość filmu miałam nieodparte wrażenie, że zamiast Day-Lewisa widzę Jeremiego Ironsa. Dopiero w tym filmie zauważyłam jak bardzo są podobni.
Miałam tak samo. Nie znałam wcześniej obsady i aż poszłam sprawdzić, który to z tych panów, bo sama nie byłam w stanie jednoznacznie tego określić.
ja może nie przez większość filmu ale z raz w jakiejś tam scenie faktycznie skojarzyłam Ironsa ale tylko dla tego że z DDL'a sporo ostatnio się naoglądałam więc łatwo go rozpoznaje
Ja też! To chyba przez stylizację wydają się tu podobni, bo w rzeczywistości przecież nie są. Ten orli nos Daniela...
Nawiasem mówiąc DD-L nie ma pięknej fizjonomii w sensie obiektywnym, ale jego osobowość czy może pewien sposób gry czynią go niewiarygodnie, magnetycznie wręcz pociągającym. Oczywiście potrafi być też odpychający, a przynajmniej takim mi się wydał w "W imię ojca"