Dziś na ,,Dwójce" puścili pociętą wersję ,,Bruneta...". Nie oglądałem filmu od początku ale zauważyłem brak dwóch scen: nie było momentu gdy kasjerka w kinie tłumaczy portierowi że wszystkie bilety na film sprzedała na jeden seans o 19:00; i moment gdy w Kongresowej Himilsbach zaprasza Kowalewskiego do stolika, a obsługa go wyrzuca.
I po co ja się pytam TVP puszcza taką wersję?? Ludzie znają ten film prawie na pamięć, i puszczanie takiej wersji tylko wkurza. Nie mają lepszej kopii czy co??
Też mam podobne odczucia. Sama kopia filmu wołała o pomstę do nieba, a brak kilku scen jeszcze bardziej mógł denerwować. Filmy z lat 40-tych mają lepszą jakość, ale widać "kochana" TVP nie ma innej. Niemniej film klasyka i zawsze chętnie go oglądam.
Cóż, można by tą wersje potraktować jak ciekawostkę: ,,tak filmy Bareji wyglądały za komuny" ale po co? Najbardziej mi żal sceny z Himilsbachem, nie była najzabawniejsza (zdecydowanie lepsza jest ta na początku filmu i w warsztacie) ale Himilsbacha nigdy dość :D